Album wklejany - słów kilka wstępu
Zdjęcia od dawien dawna były dla mnie bardzo ważne. Najpierw te wywoływane z aparatu na kliszy, wkładane do albumów z kieszonkami. Potem wywoływane w czasach cyfrówek, gdzie już trzeba było dokonać selekcji i wywoływać zdjęcia mądrze. Potem nastały czasy fotoksiążek, które zachęcały mnogością kolaży i wielu zdjęć na jednej stronie, ale jednak brakowało mi nutki klimatu starych albumów. Brakowało mi po prostu albumu wklejanego.
Początki kolekcji albumów
Gdy Gosia zaczęła robić albumy, mój świat stał się piękniejszy 😊 Wtedy nie istniała jeszcze Przetwórnia Wspomnień, ale temat wspomnień i zdjęć krążył wokół nas bardzo 😊 Wtedy w przepięknych albumach Gosi wklejałam zdjęcia z sesji fotograficznych dla klientów. Wklejałam jedno duże zdjęcie, mieszcząc takich fotografii około 30-40 w jednym albumie. Jednak chęć umieszczenia w albumie większej ilości zdjęć ciągnęła mnie mocno. Zresztą też sama robiłam sobie takie albumy ze swoich okazji (Pierwsza Komunia każdego z moich chłopaków czy kolejne urodziny chrześniaków).
Pierwszy raz spróbowałam swoich sił w kolażowaniu zdjęć w albumie podróżniczym.
Odsyłam Was jeszcze do kilku moich wpisów podróżniczych, gdzie możecie zobaczyć inne gotowe albumy.
Rok 2020
Rok 2020 przyniósł w naszym życiu wiele zmian. Podróże zmieniły się na bardziej lokalne, bliższe, bardziej wyczekane. Ostatnio pokazywałam Wam mój album z górskich wypraw, gdzie w dużej mierze zdobywamy Koronę Gór Polski.
Dziś krótka relacja z wklejania zdjęć do albumu.
Zwykle wklejając zdjęcia mam co najmniej jednego towarzysza. Tym razem towarzyszyła mi nasza nowa domowniczka, która mieszka z nami od ostatniego października 2020 😊
Wybrałam sobie album ciut mniejszy niż zwykle, bo moim zamiarem było umieszczanie po jednym skolażowanym zdjęciu 15×21. Znalazły się tam jakieś symbole wyprawy, takie jak oznaczenia górskich szlaków, no i my na szczycie.
Skolażowane zdjęcia rozcinam na gilotynie, układam na stronie i zaczynam wklejać od jednej strony (np. od dołu) idąc do góry. Nie odliczam odległości między zdjęciami z linijką, robię to „na oko” i do tej pory jakoś udaje mi się zachować jakąś sensowną liniaturę 😊 Do tego krótki nagłówek z miejsca, na które wchodziliśmy i gotowe. Mój mąż jeszcze domaga się daty, więc czeka mnie powtórka i uzupełnienie dat w albumie.
I tak, mam namiastkę fotoksiążki w starym stylu wklejanego albumu 😊