Długo szukałam idealnego sposobu planowania. Przez lata towarzyszył mi kalendarz i bardzo lubiłam to rozwiązanie, ale z biegiem lat i natłoku spraw, okazał się za mały i zbyt narzucał mi formę działania. Potem były próby korzystania z elektronicznych wersji kalendarza, bo to łatwe, bo można udostępnić, bo przecież „w dzisiejszych czasach” to super opcja, ale jednak okazało się, że nie dla mnie. Potrzebowałam czegoś elastycznego, a z drugiej strony kompleksowego, czegoś co pomoże mi w organizacji coraz większej ilości spraw. Tęsknym wzrokiem, od dłuższego czasu zerkałam w kierunku bullet journal. I w końcu odważyłam się i czuję, że to asystent, który pozostanie ze mną na dłużej. I choć kończę już powoli zapisywać strony w swoim turkusowym asystencie, z niecierpliwością czekam na kolejny z nowej kolekcji planerów, bo wiem, że zrobię z niego dobry użytek.
Dlaczego bullet journal sprawdził się w moim przypadku?
Z perspektywy czasu, myślę, że między innymi dlatego, że nie miałam wobec niego zbyt wielu oczekiwań. Nie tworzyłam stron „na zapas”, tylko dopasowałam je do swoich konkretnych, codziennych potrzeb, które jak to w życiu, po prostu się zmieniają. Pozwoliłam też sobie na te zmiany, nie narzucałam sobie konkretnych rozwiązań, były tygodnie, gdzie wolałam się ograniczyć do ogólnej listy spraw, a były takie, gdzie miałam potrzebę bardziej dokładnego rozpisania projektów i tak właśnie robiłam. Nic na siłę. Jeśli uda mi się zrobić stronę tytułową miesiąca, to fajnie, ale jeśli nie, to nie stresuje mnie to. Wyszłam z założenia, że moje bujo, jest dla mnie, dlatego dałam sobie przestrzeń na to, żeby się zmieniało.
W czym jeszcze pomaga mi bullet journal?
Prowadzenie planera nie jest jedyną słuszną drogą, jedynym sposobem na planowanie, jaki się sprawdza, ale dla mnie jest idealnym rozwiązaniem. Dlaczego? Co jeszcze poza listą spraw pomógł mi ogarnąć?
Po pierwsze zapiski w planerze uświadomiły mi, że narzucam sobie zbyt wiele zadań. Już po kilku tygodniach okazało się, że wyznaczam sobie za dużo zadań każdego dnia, co utrudnia mi ich realizację. teraz łatwiej mi określić właściwe terminy.
Z chęcią również korzystam z habit trackerów, czyli narzędzie do monitorowania nawyków. Tutaj też, testowałam różne wersje, ale najbliższa mi jest rozpiska tygodniowa, którą umieszczam blisko aktualnej listy zadań.
Co jeszcze?
Nie wiem, czy też tego kiedyś doświadczyliście, ale ja jako wielbicielka wszelkich akcesoriów piśmienniczych, nie raz i nie dwa razy założyłam sobie zeszyt, który miałam prowadzić w jakiejś ważnej sprawie, a to pamiętniczek, a to zeszyt na finanse, a to zeszyt z przeczytanymi książkami. Dużo tego było, a co gorsza, śladowa ilość tych zeszytów towarzyszyła mi przez dłuższy czas. Bo jeden zgubiłam, o drugim zapomniałam, trzeci nie był pod ręką i tak dalej… A fajnie jest wrócić do pewnych spraw po jakimś czasie. Przypomnieć, odgrzebać coś. I choć albumy rodzinne akurat udaje mi się ogarnąć skutecznie, to jednak pozostałe kwestie już nie. I tutaj z pomocą przyszedł właśnie bullet journal.
Pamiętnik? Proszę bardzo, jest.
Lista zakupów „poważniejszych”. Jest!
Lista przesłuchanych podcastów, webinarów, oglądniętych lekcji Skillshare. Nie ma problemu…
Notatki z książki, którą przeczytałam i wiem, że jest dla mnie ważna…
I coś co cenię sobie równie mocno, przestrzeń na twórcze, niezobowiązujące obrazki, teksty, ćwiczenia kaligrafii…
Dlaczego tego typu listy i zapiski udało się mi prowadzić dopiero w planerze?
Odpowiedź jest prosta, bo jest pod ręką, mogę do niego sięgnąć prawie zawsze.
A wy jak planujecie? Co jest efektywne dla Was? A może prowadzicie swój bullet journal i macie jakieś sprawdzone patenty?
I na koniec pytanie które nurtuje wszystkich, którzy nie rozpoczęli swojej przygody z bujo. Czy warto zainwestować w zeszyt w kropki?!
Przyjęło się uważać, że bullet journal dobrze prowadzić w zeszycie w kropki. Czy to konieczne? Absolutnie nie! Jeśli nie wiesz czy ta metoda jest dla Ciebie, możesz wypróbować ją w dowolnym zeszycie. Ale…
Jeśli wiesz, że zaprzyjaźnicie się z bujo na dłużej, jeśli chcesz go wykorzystać do ćwiczenia kaligrafii przy okazji, jeśli masz ochotę szaleć z brushpenami, eksperymentować, lub po prostu jakość wyrobów papierniczych ma dla Ciebie znaczenie, to WARTO zdecydować się na zakup lepszego zeszytu. Ja osobiście zapisałam już kilka Planerów Pełnych Czasu i jestem bardzo zadowolona.
Po pierwsze papier jest cudownie gładki, bardzo dobrej jakości i radzi sobie świetnie z większością narzędzi kaligraficznych (piszę z większością, bo dla osób które chciałyby używać w nim Parallel Pena, może to być trudne). Co jeszcze? Papier jest delikatnie kremowy! Dla mnie to ma znaczenie. Nie wiedzieć czemu, nie cierpię pracować na idealnie białych kartkach, nie lubię też tych mocno kremowych. Ten jest zdecydowanie w sam raz. Format B5 dodatkowo daje na prawdę sporo przestrzeni na zapiski, a jakość wykonania jest na prawdę świetna. Dodatkowo, tak jak widzieliście wcześniej, w moim przypadku, połączył funkcję kilku zeszytów, więc z mojej perspektywy, warto było w niego zainwestować. Czekam już więc niecierpliwie na nową kolekcję, żeby wybrać nową okładkę mojego papierowego asystenta.
2 thoughts on “Bullet journal – mój osobisty asystent”
sylwka35
Od pewnego czasu mam ochotę na bujo, ale lęk przed pierwszym rozdaniem jest bardzo silny. Nie wiem, jak to wszystko zaplanować, co gdzie wpisywać, czego potrzebuję, Wiem, że muszę po prostu zacząć i jakoś to sobie poukładam. Ale podpowiedz – czy Ty dzielisz zeszyt na początku na części i każda jest do czego innego ? Ile sobie zostawić na kartki z kalendarza – chciałabym jedną stronę na jeden dzień ? Ile na pozostałe rzeczy ? Czy habit tracker masz przy kalendarzu, czy w oddzielnej części ? Czuję się trochę, jak dziecko we mgle i boję się zepsuć. I tak stoję w miejscu od miesiąca 🙁
Sylwia! To super, że chcesz spróbować! Nie rysuję na zapas większy niż miesiąc, żeby dać sobie przestrzeń na zmiany i weryfikację potrzeb. Jeśli chodzi o habit trackery, to najbardziej lubię tygodniowe, przy liście zadań, na tydzień zazwyczaj wystarcza mi jedna rozkładówka i wtedy wszystko mam w jednym miejscu. Z mojego doświadczenia, lepiej zacać od minimalnej ersji i stopniowo się wdrażać, bo wszystko naraz może być przytłaczające. Sporo treści bujo tworzymy we współpracy z Panią Swojego Czasu na jej kanał YT, jest tam odcinek o habit trackerach, o tym jak zacząć pracę w planerze. Myślę, że to może być dla Ciebie pomocne. 🙂 https://www.youtube.com/c/PaniSwojegoCzasu_official
Ta strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.OKPolityka prywatności
Od pewnego czasu mam ochotę na bujo, ale lęk przed pierwszym rozdaniem jest bardzo silny. Nie wiem, jak to wszystko zaplanować, co gdzie wpisywać, czego potrzebuję, Wiem, że muszę po prostu zacząć i jakoś to sobie poukładam. Ale podpowiedz – czy Ty dzielisz zeszyt na początku na części i każda jest do czego innego ? Ile sobie zostawić na kartki z kalendarza – chciałabym jedną stronę na jeden dzień ? Ile na pozostałe rzeczy ? Czy habit tracker masz przy kalendarzu, czy w oddzielnej części ? Czuję się trochę, jak dziecko we mgle i boję się zepsuć. I tak stoję w miejscu od miesiąca 🙁
Sylwia! To super, że chcesz spróbować! Nie rysuję na zapas większy niż miesiąc, żeby dać sobie przestrzeń na zmiany i weryfikację potrzeb. Jeśli chodzi o habit trackery, to najbardziej lubię tygodniowe, przy liście zadań, na tydzień zazwyczaj wystarcza mi jedna rozkładówka i wtedy wszystko mam w jednym miejscu. Z mojego doświadczenia, lepiej zacać od minimalnej ersji i stopniowo się wdrażać, bo wszystko naraz może być przytłaczające. Sporo treści bujo tworzymy we współpracy z Panią Swojego Czasu na jej kanał YT, jest tam odcinek o habit trackerach, o tym jak zacząć pracę w planerze. Myślę, że to może być dla Ciebie pomocne. 🙂 https://www.youtube.com/c/PaniSwojegoCzasu_official