Przed nami kolejny sezon kalendarzowy. Miał być wpis o tym, jak wyglądają w środku nasze kalendarze, ale jakoś tak jesień mnie roztkliwiła i wyszło co innego.
To dla mnie zaskakujące, że co roku czekam na ten moment z taką samą radością jak za pierwszym razem. Pamiętam doskonale pierwsze kalendarze… Z drżeniem serca i rąk oddawane, z nadzieją, że się spodobają swoim właścicielom…. Nic się nie zmieniło. I to jest piękne, że w pracy, którą wykonujemy, czasami może pojawia się zmęczenie, ale nigdy nie ma nudy! Każdy kalendarz wygłaskuję z uwagą, bo wiem, że na to zasługujecie. Bo chciałabym Wam tym głaskaniem przekazać życzenia tego, żeby ten następny rok, który już się do nas zbliża był dla Was dobry. Żebyście na każdej kalendarza karcie mogły wpisać coś miłego.
To chyba nie jest zbyt popularne podejście. W dzisiejszych szybkich czasach klient zamawia, zamówienie się realizuje, klient płaci i do widzenia… Ja tak nie potrafię. Dla mnie to ważne, by móc powiedzieć uczciwie, że przy każdym kalendarzu się starałam, że przy pięćdziesiątym nie było mi wszystko jedno, a przy setnym dalej mi zależało, żeby był Wasz, jedyny, wymarzony ??
I tak mnie wzrusza, każda wiadomość od Was, że się podoba, że na prezent śliczny, że lubicie go mieć przy sobie, że w sierpniu pytacie, czy można już zamówić następny, że zbieracie je rok po roku, bo są dla Was formą pamiątki…
Czekam z biciem serca, czy i w tym roku mi zaufacie? Czy będziecie chciały zapisywać w nich ważne rzeczy? Czy pozwolicie nam je dla siebie kolejny raz „wygłaskać”?
Dziękuję Wam za te lata, które już minęły odmierzone poprzednimi kalendarzami i mam nadzieję, że i nasze ręce nadal będą mogły robić dla Was coś pięknego!